poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Stop

Najbardziej rozleniwione stworzenie, istniejące i funkcjonujące na planecie Ziemia poszło do pracy.
To znaczy... W zasadzie zostało do tego zmuszone.
W zasadzie nie powinnam narzekać: "robota w ciepłym i suchym, i za dużo do zrobienia nie ma".
Może właśnie o to chodzi... że nic do zrobienia faktycznie nie ma. Że siedzę i przez osiem godzin się nudzę, dodatkowo mam szefa, który jest... Ujmijmy to tak - żeby gdzieś pracować przez dziesięć lat i być obiektem niechęci każdego jednego pracownika trzeba być człowiekiem specyficznym. Upośledzonym społecznie brzmi mniej-więcej odpowiednio.
Przykładem tego może choćby to, co zrobił w pierwsze dni mojej pracy: nie mając nic innego do roboty, zaczęłam czytać książkę. Po szesnastej, kiedy kończymy pracę, przysłał do mnie innego pracownika działu, tego, który mnie uczył, bo mam go zastępować, z wiadomością, że jak już będę naprawdę pracować, a nie się uczyć, to widok książki w moich rękach jest raczej niepożądany. Zabawne, że zamiast tego spędzam pół dnia na facebooku, a pół na BBC NEWS.
To, jak widać, nie przeszkadza.
Jako, że do wpatrywania się w telefon także nie ma zastrzeżeń, to postanowiłam zrobić użytek z mojej biblioteki elektronicznej i zgrałam na telefon kolejne pięćdziesiąt książek, na te dwa tygodnie.
Viva la technique!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz