wtorek, 21 czerwca 2011

Must be funny in the rich man's world.

Znowu długa cisza. Myślę, że tak to ze mną jest - jak już coś zacznę, to robię, ale jak tylko przerwę... To przestaję zupełnie i ciężko mi wrócić.

Ostatnio spędzam czas niezbyt ciekawię: kłamię, szpanuję nowym mądrotelefonem, unikam egzaminów, oszukuję i chodzę na zakupy - ciuchy strasznie na mnie wiszą.
Na zakupy wybieram zwykle, co może być zaskakujące, second hand, zwany dalej ciucholandem. Jest taki jeden w moim mieście, który lubię szczególnie, w samiutkim centrum, przy tym paskudnym szklano-plastykowym molochu, który zasłania kamienice.
Powodów, dla których kupuję tam (tam jako w ciucholandzie) jest kilka.
Bynajmniej nie dlatego, że nie mam pieniędzy - ale tamtejsze ceny są zdecydowanym plusem, oczywiście. Chodzi o coś zupełnie innego - są tam ciuchy, które mi się podobają. I to dużo. Patrząc choćby na dzień dzisiejszy: godzina przeszukiwania sklepów w centrum handlowym - przymierzone trzy rzeczy,wybrałam jedną bluzkę, gorset właściwie (swoją drogą - prześliczny!), wydałam czterdzieści złotych, bo przecena. Godzina w ciucholandzie - przymierzone: czternaście spódnic, dwanaście bluzek. Nie, to nie jest wyolbrzymianie - poważnie, tyle tego było. Swoją drogą - te biedne kobiety, które tam pracują i musiały to odkładać muszą mnie już szczerze nie cierpieć... W końcu zdecydowałam się na dwie spódniczki i bluzkę, bo nie byłam pewna, ile będę potrzebować na resztę zakupów. Zapłacone trzydzieści pięć złotych, ubrania leżą, jakby były na mnie szyte. Mam dodatkowo pewność, że kolory się nie spiorą, nic się nie skurczy.

A tak zupełnie nie na temat, chociaż też o pieniądzach.
Jestem zła. Naprawdę, naprawdę wściekła - jakiś czas temu założyłam sobie konto w mBanku - polecono mi je i ja, ponieważ wszystko było ok - także je polecałam. No więc dziś to wszystko zdecydowanie odwołuję - nikt nie będzie mnie do niczego zmuszał. Dwa złote za prowadzenie konta to niby nic, ale nie mam zamiaru pozwolić się po cichu okradać.
Jutro (zakładając, że o tym nie zapomnę) wypiszę formularz wypowiedzenia, wcześniej jeszcze zadzwonię na mLinię, żeby się upewnić, że wszystko robię dobrze i jeszcze przed wyjazdem wyślę poleconym z potwierdzeniem odbioru, co by przypadkiem gdzieś nie zginęło po drodze...