Wreszcie zaczynam w miarę dochodzić do ładu z tym, co nabałaganiłam w swoim życiu.
Może nie jest to bardzo pozytywny ład, ale taki dający nadzieję, że będzie pozytywnie, może nie dziś i nie jutro... ale może już za tydzień, kto wie?
Zadziwiające jak osiem kilo mniej powolutku zmienia świat wokół ciebie.
Idę ulicą, patrzę na swoje odbicie w witrynach... i czuję się ładna. Atrakcyjna.
I nie wiem, czy odzywa się tu moja paranoja, ale - chyba nie tylko ja to widzę.
Muszę przyznać, że jestem tym szczerze zachwycona.
Lato i sesja już tuż-tuż, a ja nadal nie bardzo wiem, co ze sobą zrobić.
Na wakacje pewnie pojadę z rodzicami i znajomymi - bo tak taniej przecież, a potem, kto wie, może jakieś pare dni tylko dla siebie, ewentualnie - siebie-i-przyjaciół - też się trafią.
Bolą mnie mięśnie - od zabawy xBoxowym Kinectem przede wszystkim, ale dzisiejszy basen też miał swoje w tej kwestii do powiedzenia. Jutro znowu basen, jeszcze mi dwie godziny do odrobienia zostały.
Przynajmniej nie muszę wstawać o piątej rano drugi dzień z rzędu - dziś mało brakowało, a przespałabym przystanek. Jakimś cudem dałam radę wyskoczyć zaraz przed dzwonkiem. Dobrze, że blisko drzwi siadłam.
Ale i tak...
Jest dobrze.
piątek, 27 maja 2011
czwartek, 5 maja 2011
Gdzieżeś ty bywał...
Ku swojemu bezgranicznemu zdumieniu - dziś, po raz pierwszy w życiu, zgubiłam się.
No, w gruncie rzeczy zgubiłam się o przecznicę od mojego celu, ale fakt faktem - musiałam zapyta o drogę pań z kwiaciarni.
Co, ponieważ jestem kobietą, sprowadza mnie do tematu stereotypów.
Ostatnio, w najnowszej książce Jeremy'ego Clarksona Doprowadzony do Szału, przeczytałam: Jedynymi osobami, które nie potrafią odnajdywać drogi instynktownie, są kobiety oraz ci, którzy usiłują dotrze do portu lotniczego Malpensa w Mediolanie.
I, zadziwiające, ale w zasadzie tak jest - no, nie jestem pewna co do lotniska, ale co do kobiet... Mam wewnętrzny opór zabraniający mi bezproblemowo zgadzać się z wybieraną przez kobietę drogą.
Ponieważ zwykle kończy się to tym, że gdzieś źle skręcamy i to ja szukam odpowiedniej drogi.
Lubię stereotypy. Ułatwiają życie.
Na lotnisku stawaj w kolejce za ludźmi w garniturach, nigdy z wózkiem.
Jeśli do knajpy wchodzi trzech łysych facetów bez karku - zbieraj się, bo będą kłopoty.
Lubię nawet stereotypy narodowe, dzięki nim mamy tyle świetnych żartów...
Wychodzę z założenia, że jest generalizowanie i GENERALIZOWANIE.
Dopóki to nikomu nie robi krzywdy, nie powoduje represji w stosunku do kogoś...
To naprawdę, naprawdę je lubię.
No, w gruncie rzeczy zgubiłam się o przecznicę od mojego celu, ale fakt faktem - musiałam zapyta o drogę pań z kwiaciarni.
Co, ponieważ jestem kobietą, sprowadza mnie do tematu stereotypów.
Ostatnio, w najnowszej książce Jeremy'ego Clarksona Doprowadzony do Szału, przeczytałam: Jedynymi osobami, które nie potrafią odnajdywać drogi instynktownie, są kobiety oraz ci, którzy usiłują dotrze do portu lotniczego Malpensa w Mediolanie.
I, zadziwiające, ale w zasadzie tak jest - no, nie jestem pewna co do lotniska, ale co do kobiet... Mam wewnętrzny opór zabraniający mi bezproblemowo zgadzać się z wybieraną przez kobietę drogą.
Ponieważ zwykle kończy się to tym, że gdzieś źle skręcamy i to ja szukam odpowiedniej drogi.
Lubię stereotypy. Ułatwiają życie.
Na lotnisku stawaj w kolejce za ludźmi w garniturach, nigdy z wózkiem.
Jeśli do knajpy wchodzi trzech łysych facetów bez karku - zbieraj się, bo będą kłopoty.
Lubię nawet stereotypy narodowe, dzięki nim mamy tyle świetnych żartów...
Wychodzę z założenia, że jest generalizowanie i GENERALIZOWANIE.
Dopóki to nikomu nie robi krzywdy, nie powoduje represji w stosunku do kogoś...
To naprawdę, naprawdę je lubię.
wtorek, 3 maja 2011
Zemsta to nie sprawiedliwość.
Wczoraj, na wszystkich portalach informacyjnych i we wszystkich wiadomościach telewizyjnych powtarzano jedną wiadomość: Osama Bin Laden nie żyje, zastrzelony przez amerykańskich żołnierzy.
Słuchałam tych wszystkich wypowiedzi opiewających ten sukces, gratulujących, "Chętnie uścisnąłbym rękę człowiekowi, który wpakował mu kulę w głowę"... i mam wrażenie, że ten świat zmierza w naprawdę złym kierunku.
Państwo uważane za demokratyczne, Krainę Wolności, łamie jeden z najważniejszych zasad - nie można nikogo skazać bez procesu.
A nikt tego nie dostrzega.
Tego, że żołnierze weszli tam, aby zabić - nie zabrać go do kraju i uczciwie osądzić, dać mu szansę do obrony, jak powinno się to robić. Oni wykonali wyrok.
To, co się stało, to nie była sprawiedliwość. To było morderstwo.
Słuchałam tych wszystkich wypowiedzi opiewających ten sukces, gratulujących, "Chętnie uścisnąłbym rękę człowiekowi, który wpakował mu kulę w głowę"... i mam wrażenie, że ten świat zmierza w naprawdę złym kierunku.
Państwo uważane za demokratyczne, Krainę Wolności, łamie jeden z najważniejszych zasad - nie można nikogo skazać bez procesu.
A nikt tego nie dostrzega.
Tego, że żołnierze weszli tam, aby zabić - nie zabrać go do kraju i uczciwie osądzić, dać mu szansę do obrony, jak powinno się to robić. Oni wykonali wyrok.
To, co się stało, to nie była sprawiedliwość. To było morderstwo.
Subskrybuj:
Posty (Atom)